środa, 16 września 2015

Rozdzial 7. Prefekt Evans i zdrada.

Hello. :)
Mam pewną informację dotyczącą opowiadania.
Postanowiłam dodawać notki troszkę częściej, co cztery nie co siedem dni, ponieważ mam w planie napisać jeszcze jedno mini-opowiadanie na tym blogu, które będzie miało góra kilka części. Zanim jednak opublikuję w całości to opowiadanie, które ma taki sam tytuł, jak ten blog, zdążę zapomnieć o czym ta miniaturka miała być, więc od dziś notki będą ukazywały się częściej, a ja będę mogła zabrać się niedługo za pisanie czegoś nowego.
To tyle.
:)

***

W bibliotece oddała książki nie narażając się na gniew bibliotekarki. Pomyślała, że dobrze by było wypożyczyć sobie kilka na wieczory do poczytania, coś ciekawego. Ją interesowały szalenie eliksiry, ale tyle już o nich czytała, że teraz miała ochote na coś innego. Może coś bardziej teoretycznego.
Chodziła między regałami, ale jak na razie niczego konkretnego nie znalazła. Kilka książek wpadło jej w ręce, ale po chwili odkładała je na miejsce. Na samym końcu mieli jednak malutki dział z powieściami czarodziejskich autorów, poszła więc tam w nadziei, że coś tam znajdzie. Nigdy tam nie zaglądała, więc pomyślała, że tym razem to zrobi. Może akurat coś wpadnie jej w oko.
Jak na razie jednak wpadła na kogoś. Upadła na tyłek gdy zza zakrętu wyszedł jakiś chłopak i wydzwoniła w niego nie spodziewając się nikogo z tamtej strony. Złapała się za głowe lekko oszołomiona i spojrzała na chłopaka, który ją znokautował. Severus. wszystkie ksiązki wyleciały mu z rąk kiedy zachwiał się od uderzenia.
- Lily! Przepraszam! - zaskrzeczał od razu pomagając jej wstać.
- Nic sie nie stało... - powiedziała tylko poprawiając lekko rozwichrzone włosy. Odetchnęła lekko. - To wszystko twoje książki? - odezwała się wskazując na woluminy rozwalone na podłodze.
- Tak... - mruknał i pochylił się, żeby je szybko pozbierać. - Chciałem wypożyczyć kilka...
- Pomogę ci. - powiedziała Lily również się schylając i biorąc do ręki pierwszą ksiązkę. Coś o czarnej magii, jak zwykle... - Jak zwykle, widzę. Skąd ty wziąłes te ksiązki? Tutaj ich nie ma...
- Slughorn dał mi pozwolenie do zaglądniecią do Działu Zakazanego. - powiedział cicho nie patrząc na nią. Nie skomentowała tego. To co robił to nie była jej sprawa, i już od dawna nie miała zamiaru mieszac się w nic co jest z nim jakoś związane.
Pozbierali razem te książki i podnieśli się. Lily chciała jak najszybciej zakończyć to niespodziewane spotkanie.
- No to ja już pójdę... - zaczęła i ruszyła dalej widząc już małą biblioteczkę, o której myślała wczesniej.
- Zaczekaj, proszę. Tylko chwilę! - powiedział patrząc na nią intensywnym wzrokiem. Popatrzyła na niego z myślą, że kolejnych jego przeprosin to już chyba nie zniesie.
- Severusie, daj już temu spokój... - zaczęła, ale pokręcił głowa.
- Nie o tym chciałem z toba porozmawiać. - spojrzała na niego nieco zaskoczona.
- A o czym?
Otworzył usta, ale zamknął je jakby nie umiał ubrać w słowa tego co chciał powiedzieć.
- No, wyduś to z siebie. - stałą i patrzyła na niego i zaczynało ją to wkurzać.
- Chciałem ci powiedzieć... - znowu się zająknął.
- No?
- No nie wiem jak to powiedzieć. - parsknęła śmiechem trochę zirytowana.
- Może prosto z mostu?
- Dobra. Niech będzie. - nabrał powietrza do płuc i powiedział. - Nie powinnaś ładować się w związek z Potterem. - patrzyła na niego wielkimi oczami. Tego sie nie spodziewała. A powinnam, pomyślała w końcu.
- A dlaczego twoim zdaniem? - zapytała uprzejmie, choć w jej oczach widać już było zdenerwowanie.
- Chodź może gdzies gdzie nikt nas nie usłyszy... - westchnęła i poszła z nim między jakieś dwa regały.
- Słucham, streszczaj się. - powiedziała dość oschle. W sumie to była bardzo ciekawa co ma jej do powiedzenia na ten temat.
- Lily, czy ty tego nie widzisz? On przez całe lata przebierał w dziewczynach jak w cukierkach, co lepszy to zjedzony! A teraz ty... Przepraszam, ale nigdy bym nie pomyślał, że dasz mu się omamić...
- Omamić? Zaraz zaraz, czy ty mi sugerujesz, że twoim zdaniem stałam się kolejną na liście zdobyczą Jaśnie Wielmożnego Pana Pottera?
- Mniej więcej tak bym to ujał. Sama odtrącałaś go tyle czasu, a teraz co? Co takiego ci powiedział, że dałaś się tak okłamać? Wierzysz, że on jest w tobie zakochany?
- A dlaczego miałabym mu nie wierzyć?
- Bo on takie rzeczy mówił każdej swojej poprzedniej dziewczynie! Lily, on z ciebie zrobi głupią! Jak z nich wszystkich!
- Severusie, stop! Ustalmy jedną rzecz, że moje życie i to z kim się wiążę cię nie interesuje, dobrze? - westchnął.
- Lily, ja nie chcę, żeby on cię skrzywdził. - powiedział patrząc jej intensywnie w oczy. Odwróciła od niego twarz.
- Nie skrzywdzi. - powiedziała pewna siebie znów na niego patrząc. Westchnął po raz kolejny.
- Co ci się stało, że tak mu ufasz raptownie...
- Zakochałam się w nim. To ci wystarczy? - powiedziała z zamiarem odwrócenia się i odejścia ale ją powstrzymał. - Severusie, daj mi już spokój!
- Lily, ocknij się!
- Puśc mnie, Sev.
- Posłuchaj mnie przez chwilę...
- Słucham cię już dziesięc minut i słyszę same pierdoły!
- To nie są żadne pierdoły, Lily, to czysta prawda! Chcesz się o tym boleśnie przekonać? Zobaczysz, że za jakiś czas zrobi z toba to samo co ze wszystkimi swoimi byłymi, zostawi i nawet na ciebie nie spojrzy. Opierałaś mu się tyle czasu...
- Od ostatniej dziewczyny Pottera minęło trochę czasu i jakoś nie przygruchał sobie nikogo krótko przede mną.
- Bo chciał cię sobie urobić! Nie rozumiesz tego? Przecież on zawsze robi to samo! Przejrzyj na oczy i sama go zostaw, zanim on cię potraktuje jak... pierwszą lepszą.
- Nie przeginasz pały? Chcesz mi dyktować co mam robić?
- Nie, Lily, ja ci tylko dobrze radzę. Będziesz po nim płakac, zobaczysz.
- Mnie się wydaje, że kieruje tobą z grubsza co innego niż troska o moje dobro. - popatrzyła mu w oczy.
- Niby co twoim zdaniem?
- Nienawiść do niego! - powiedziała dobitnie.
- Nigdy bym nie powiedział, że go lubię, ale... - prychnął. - Nie chodzi o to czy go uwielbiam, nie cierpię czy cokolwiek innego, tu chodzi o ciebie, Lily!
- Daj spokój... Nie możesz znieść, że jestem z nim szczęsliwa. Ale jedno ci powiem. Mimo tego jak on się kiedyś zachowywał, nigdy nie powiedziałabym, że jest zły. A ty Severusie... otoczyłeś się ludźmi, którzy aż emanują złem, i cię to kręci, prawda? Powiedziałam ci to już dawno, ale nie zwracałeś najmniejszej uwagi na to co mówię. Sam uczyniłes swoje życie takie jakim jest! Nie mieszaj do tego Pottera.
- Tak, bo niby on był święty. - powiedział cicho.
- Nie twierdzę tego. - zgodziła się z nim przypominając sobie jak się nad nim znęcał. - Dręczył cię ale już tego nie robi. Mógłbyś do zauważyć?
- Pewnie dlatego, że tak mu powiedziałaś, żeby tego nie robił.
- Niczego mu nie powiedziałam. Zmienił się. I kocha mnie tak samo jak ja jego.
- Rozczarujesz się jego rzekomą miłością.
- O co ci chodzi, do cholery?! Daj już spokój temu wszystkiemu...
- Chodzi o to, że kiwnął palcem a ty już jesteś jego!
- A co, chciałbyś, żebym była twoja?! - nerwy już jej puszczały, ale kiedy to powiedziała pobladł patrząc na nią jakby własnie uderzyła w jakiś czuły punkt.
- Moich uczuć nigdy nie zauważyłaś. - powiedział cicho starając się od niej odwrócić. Zamarła. Jakich uczuć...?
- Jakich uczuć? - zapytała odruchowo gapiąc się na niego oniemiała. Roześmiał się kręcąc głową.
- Potter... - mruknął ze złością. - Nieważne. - odpowiedział w końcu.
- Ważne...
- A po co ci to teraz wiedzieć? - sama nie wiedziała.
- Po prostu powiedz.
- Nie ma o czym mówić. - powiedział zakładając ręce na piersi.
- Więc po co zacząłeś w ogóle taki temat? - oddychała nieco szybciej lekko przerażona. Czyżby on... w niej...? Boże... rzeczywiście nigdy tego nie zauważyła.
- Zawsze byłaś dla mnie ważna! - wybuchł nagle. - Przez jedno słowo... wiem, że to tylko moja wina, ale... nie chciałem cię stracić, miałem w tobie tylko przyjaciółkę i cieszyłem się, że choć tyle mam! Teraz nie mam nic... a ten gnojek odebrał mi już nawet nadzieję...
Stała wybałuszając na niego oczy. Chciało jej się płakac, ale nie wiedziała czy to z powodu szoku czy współczucia.
- Sam sobie jesteś winien, jak sam powiedziałeś, Sev... gdybyś inaczej pokierował swoim życiem... Każdy podejmuje swoje własne nie przymuszone decyzje. Ty też je podejmowałeś i zaowocowały tym czym zaowocowały, nie możesz mieć pretensji ani do mnie ,ani do Jamesa ani do nikogo.
- Nie mam pretensji do ciebie, Lily! - spojrzał jej w końcu w oczy. - Chciałbym tylko... eh...
- Co? - zapytała patrząc na niego. On wpatrywał się w podłogę. Stali tak przez dobrą minutę, a potem nie patrząc na nia przysunął się do niej powoli. Nie wiedziała co zrobić czy uciekać czy krzyczeć... Stała tylko i spoglądała na niego. Nie, na pewno tego nie zrobi, na pewno nie, nie.... nie..., myślała.
Ale po chwili właśnie to o czym myślała się stało. Poczuła jego usta na swoich. Oj, ryzykował wiele i zdawał sobie z tego sprawę, ale wszystko już wypłynęło i stawiał wszystko na jedną szalę. Nie miał nadziei, że to coś zmieni. Chciał ostatni raz być blisko niej. Zanim go zamorduje.
Nie był nachalny, nie próbował wśliznąć się językiem do jej ust. Tylko przywarł do jej warg. Oczy miała szeroko otwarte, ale tak na dobrą sprawę to nic nie widziała. W głowie tylko kotłowała się jedna myśl; Severus ją całuje! To było zupełnie inne uczucie niż kiedy całował ją James. Na Jamesa w tym momencie by już się rzuciła, ale Severus... Przerażenie mieszało się z szokiem. Z jednej strony nie mogła miec mu tego za złe, przed chwilą ujawnił przed nią coś co bardzo długo skrywał przed wszystkimi... ale to i tak było nie do przyjęcia...
Nie ruszała się, wyczuł jak wstrzymała oddech. Nie próbował nic innego robić, nawet nie dotknął ją palcem. To co się działo i tak było czymś wielkim. Mógł w końcu choć przez chwilę posmakować jej ust. Były cudne, miękkie, słodkie... Nagle naprawdę zazdrościł temu dupkowi tego co miał i na pewno tego nie doceniał.
Ponowił pocałunek w ten sam sposób. Lily zacisnęła powieki, odrętwienie powoli mijało i czuła, że zaraz wybuchnie. A to może się dla niego źle skończyć. On miał ochote ja przytulić, ale nie robił absolutnie nic innego. W pobliżu nikogo nie było, i cieszył się z tego, natomiast Lily wołała w myślach by ktoś tu przyszedł i go od niej zabrał.
W końcu drżącymi rękami odepchnęła go od siebie ale nie tak mocno by odleciał na dalszą odległość. Odsunęła go po prostu. Nie patrzyła na niego tylko mrugała oczami. Nie wiedziała co czuje... chciała tylko gdzieś się schować.
- Nie rób tego więcej... - mruknęła drżącym głosem i wybiegła prawie z pomiędzy regałów gdzie byli. Severus usiadł, a raczej opadł bezwładnie na posadzkę. Dziura w jego sercu jeszcze się powiększyła. Ukrył głowę między kolanami zakrywając ją ramionami.
***
Wpadłą do swojego dormitorium jak huragan. Łzy ciekły jej po policzkach, nie miała pojęcia co się z nią dzieje. W głowie tylko huczało jej jedno zdanie; Zdradziłam Jamesa.... zdradziłam Jamesa... To było jak jad, pragnęła się go natychmiast pozbyć, wyrzucić z siebie, ale jak miała to zrobić? Przed chwilą całowałą się z innym chłopakiem! To znaczy, on ją całował, ale James na pewno nie widziałby w tym żadnej różnicy. Przecież nikt inny poza nim nie miał prawa jej pocałować! A dopuściłą do tego. Może nie pozwoliła. Ale nie zrobiła nic, żeby temu zapobiec, nie trzasnęła go w pysk, nie odepchneła, nic! Dopiero kiedy odzyskała czucie w rękach odsunęła go od siebie i uciekła.
W dormitorium była Dorcas i Ann. Kiedy ją zobaczyły w tym stanie od razu wiedziały, że coś jest nie tak. I to bardzo. Dorcas natychmiast podskoczyła do niej i usiadła na jej łóżku tuż obok niej.
- Lily, patrz na mnie. - powiedziała chwytając ja za ramiona. Lily zakrywała twarz dłońmi drżąc na całym ciele. - Lily! Co się stało? - potrząsnęła nią lekko. - Coś z Jamesem, pokłóciliście się? Rany, przecież to nie koniec świata...
Lily zaczęła kręcić przecząco głową, do tego stopnia, że jej włosy fruwały dookoła jej głowy jak wachlarz. Dorcas spojrzała na Ann nie wiedząc kompletnie o co może tu chodzić.
- Więc co się stało, mów! Pomożemy ci. - Lily załkała w swoje dłonie. Dorcas przytuliła ją delikatnie, cała drżała zwinięta w kulkę. - Lily, weź się w garść i wykrztuś to wreszcie z siebie!
Lily zaczęła coś bełkotać, nie mogły jej w ogóle zrozumieć. Wyrzucała z siebie pojedyncze słowa. wyglądała jakby dostała jakiegoś obłędu. Dorcas spojrzała na Ann, która też byłą zdezorientowana.
- Może iść do Huncwotów, co? - na te słowa Lily zaczęła machać rękami. Wykrzyczała tylko 'Nie!' i znowu zakryła twarz dłońmi. To już było naprawdę przerażające.
- Lily, do cholery, CO SIĘ STAŁO??? - to Dorcas zaczęła nią potrząsać. Znów zaczęła bełkotać ściskając koleżankę za ramiona. Łzy ciekły jej po policzkach, które były już całe czerwone.
- Że co? - Dorcas próbowała doszukać się jakiegoś sensu w tym co mruczała.
- Chyba coś rozumiem... zdradził... zdrada... James cię zdradził?! - to Ann wskoczyła na łóżko na którym siedziały i zaczęła targać Evans by na nią spojrzała. Ale ona znów pokręciła głowa na nie.
- Więc co ci jest? Jaka zdrada?!
- Ja go zdradziłam! - wykrzyknęła w końcu i zaniosła się spazmatycznym szlochem. Dziewczyny spojrzały tylko na siebie wielkimi oczami.
- Jak?? Gdzie?? CO?! - to krzyk Dorcas. - Uspokój się i opowiedz nam wszystko, pomożemy ci. - Ann trzymała się za głowę oniemiała.
Minęło kilkanaście minut aż zdołała nabrać powietrza i wykrztusić pierwsze zdania.
- Poszłam do biblioteki oddać książki. Chciałam wypożyczyć sobie coś innego do czytania, więc poszłam na koniec biblioteki do tego małego działu z powieściami...
- No? Spokojnie, mów...
- I zza rogu wyleciał S-severus...
- No nie powiesz mi, że z nim! - Dorcas była teraz bardziej zdruzgotana niż Lily.
- Nie przerywaj jej.
- Wpadłam na niego i się przewróciłam. - mówiła dalej szlochając. - Pomógł mi wstać i poprosił o rozmowę. Chciałam go zbyć, ale powiedział, że chodzi mu o coś innego więc z nim poszłam w jakąś boczną alejkę.
-  No?
- Zaczął prawić mi morały jaka to jestem naiwna, że wierzę Jamesowi, że na pewno mnie zdradzi, zrani, zostawi i w ogóle...
- Pff!
- Odpierałam wszystko co mówił, a potem... - szloch.
- Co? Spokojnie...
- On mi powiedział... znaczy nie tyle powiedział wprost co dał dobrze do zrozumienia, że... sam też jest we mnie zakochany, a ja nigdy tego nie zauważyłam! Że miał we mnie tylko przyjaciółkę, i cieszył się, że choć tyle ma, a potem... to już wszyscy wiedzą... I wciąż próbował mi wbić do głowy, że Potter to gnida... a potem... - znów szloch. - Pocałował mnie! A ja nic nie zrobiłam... Nic! Nie odepchnęłam go, nie zdzieliłam w pysk! Tylko stałam jak taki matoł!
Zaniosła się znowu płaczem. Dorcas położyła ją delikatnie na poduszce i gładziła jej ramię spoglądając na Ann. Uśmiechnęły się, nie było tak źle.
- Lily, nie jest tak źle jak ci się wydaje. Jak się uspokoisz i ochłoniesz, zobaczysz, że mamy rację i nie masz się czego bać...
- Jak nie mam się czego bać, przecież...
- Posłuchaj, to że cię pocałował to nie twoja wina! Zaskoczył cię na całego, miałaś prawo stać jak wryta. A on to wykorzystał. Nie martw się, James na pewno cię za to nie zostawi. Co najwyżej, to zostawi mały prezent temu Ślizgońskiemu gumohłonowi! - zaśmiała się razem z Ann, i nawet Lily się uśmiechnęła. Po chwili podniosła się.
- Tak myślisz?
- Tak.
- Ale czuję się jakbym go zawiodła. Jakbym go zdradziła, naprawdę!
- To szok, uspokój się, nic się nie stało. Idź do niego i opowiedz mu o wszystkim...
- Oszalałaś?!
- Musisz mu powiedzieć, bo jeśli usłyszy to od kogoś, może jeszcze w spaczonej wersji, dopiero wtedy będzie miał do ciebie pretensje! A tu przecież nie ma twojej winy, prawda?
Lily bała się cholernie mu o tym powiedzieć. Nie chciała, wolała, żeby to zostało w tajemnicy. Ale wiedziała, że Dorcas ma rację. Że jesli to wypłynie i nie będzie miała szansy mu tego wyjaśnić to ich związek zakończy się boleśnie, tak jak mówił Severus. Tyle, że z jego winy.
Kiedy w końcu stanęła przed drzwiami Huncwotów zawahała się znów. Bała się. Tak bardzo się bała, że go straci. Usłyszała zza drzwi jego śmiech. Za chwilę już nie będzie taki radosny. Weszła do środka. Gdy tylko ją zobaczył mina mu zrzedła. Wstał z łóżka na którym leżał jeszcze chwilę temu. Trójka pozostałych też na nią patrzyła.
Była zapłakana. Oczy podpuchnięte, policzki czerwone i w ogóle wyglądała żałośnie. Natychmiast do niej podszedł.
- Lily, kochanie, co jest... - nie zdążył dokończyć zdania. Wpadła w jego ramiona wtulając twarz w jego pierś. Tak bardzo chciała, aby to co stało się w bibliotece nigdy się nie wydarzyło. Wystraszył się. Jeśli ktoś jej zrobił krzywdę to chyba go zabije. - Lily...
- Musimy porozmawiać. Sami. - mruknęła odsuwając się od niego. Black wstał natychmiast ciągnął za sobą Petera, a za nimi poszedł Lupin. Zostali sami.
Lily spojrzała na zaniepokojoną twarz Jamesa i rozpłakała się znowu. Chwycił delikatnie jej twarz i zmusił by na niego spojrzała.
- Kochanie co się stało? Powiedz mi. - szepnął ścierając delikatnie łzy z jej policzków.
- Boję się, że mnie za to znienawidzisz. - aż parsknął smiechem.
- Kochanie, nie ma takiej rzeczy na świecie, za którą mógłbym cię znienawidzić.
- A zdrada? - zapytała czysto teoretycznie. Wiedziała, że nie zrobiła nic złego, ale wciąz czuła się podle.
- Co? - zapytał przestając się uśmiechać.
- Zdrada. Co byś zrobił gdybym cię zdradziła? - puścił jej twarz i odsunął się na pół kroku. Patrzył jej w oczy.
- A zdradziłaś? - czuł rosnącą gulę  w gardle.
- Nie. Ale czuję się, jakbym to zrobiła. - nie rozumiał.
- Lily, o co chodzi. - powiedział sucho.
- Przed chwilą w bibliotece... całowałam się z innym chłopakiem. - te słowa sprawiły, że wstrzymał oddech. Przeczesał włosy obiema rękami i odwrócił sie od niej.
- Nie. Żartujesz sobie. Powiedz, że sobie żartujesz. - powiedział znów na nią patrząc. Pokręciła głowa na nie. Usiadł na łózku czując jak coś cięzkiego opadła mu na dno żołądka. - Dlaczego? - zapytał ciężko przełykając ślinę. Podeszła do niego i usiadła obok obejmując go i przytulając się. Jej dotyk palił. Palił żywym ogniem. Jego Lily... z innym chłopakiem... Nie chciał sobie tego wyobrażać, ale ta scena sama pojawiła się mu przed oczami.
- James... - pokręcił głową jakby nie chciał jej słuchać.
- Chciałaś mi zrobić na złość...?
- Nie, posłuchaj mnie przez chwilę. Nie zdradziłam cię.
- A co to twoim zdaniem było? Powiedziałaś wyraźnie...
- Nazwałam rzecz po imieniu, ale daj mi powiedzieć sobie co się stało. - powiedziała patrząc na niego intensywnie.
- Dobrze, słucham, skoro musisz się tym ze mną podzielić... - teraz widziała jak ją kocha. Jak mu na niej zależy. Uśmiechnęła się mimo wszystko. Widziała ten ból w jego oczach, ale zaraz pomoże mu się pozbyć tych negatywnych emocji.
- Kocham cię nad życie i sama z własnej nieprzymuszonej woli bym tego nie zrobiłA. To był wynik pewnej sytuacji, która wynikła, kiedy poszłam do biblioteki. - spojrzał na nią z boku. - Wpadłam tam na Severusa. - pokręcił głowa z niedowierzanie wbijając teraz wzrok w swoje ręce.
- I co? Z NIM?!
- Tak, ale... to on mnie pocałował... - westchneła. - Ja się w życiu nie spodziewałam tego co on mi tam powiedział.
- Co takiego ci powiedział? - zapytał patrząc znów na nią.
- No, najpierw wziął mnie na rozmowę i próbował przekonać, że nie jesteś dla mnie dobry, że mnie rzucisz, kiedy już się mną znudzisz. - powiedziała łapiąc go za rękę. Chyba zaczynał łapać o co tu chodzi. Nie odtrącił jej ręki, a ścisnął ją troszkę mocniej. Słuchał jej dalej.
- Powiedział mi... znaczy nie dosłownie powiedział, że jest we mnie zakochany, a ja tego nigdy nie zauważyłam. I w ogóle obarczył cię winą za to, że już się z nim nie przyjaźnię. - James prychnął kręcąc głową. Doskonale pamiętał co jej wtedy powiedział ten...
- Śmiecierus. - mruknął pod nosem. Lily zmarszczyła brwi ale nic nie powiedziała. - Zachciało mu się obcałowywania mojej dziewczyny. - wstał z łożka i oparł się o swoją szafkę zakładając ręce na piersi. Był wściekły i było to widać. Już zastanawiał się co mu zrobi jak tylko go gdzieś spotka. Niech lepiej od dziś schodzi mu z drogi.
- Odepchnęłam go, ale... przez chwilę stałam i nic nie robiłam tylko patrzyłam z wielkimi oczami... dlatego czuję się tak podle, bo... nic nie zrobiłam, żeby do tego nie doszło. Nie chciałam, żeby mnie pocałował, ale...
- Daj spokój, Lily. Byłas zdenerwowana, zaskoczył cię... To nie twoja wina. - powiedział cicho. Doskoczyła do niego natychmiast i wtuliła się w niego płacząc. Tak się bała...
- Bałam się, że mnie zostawisz! - wyszlochała kiedy przycisnął ją mocno do siebie i pocałował czubek jej głowy.
- Nie płacz, głuptasie... Trzeba było powiedzieć mi wprost, że ten dupek wymógł na tobie pocałunek... nie wyjeżdżać mi ze zdradą... Naprawdę myślałem w pierwszej chwili, że...
- Nigdy bym cię nie zdradziła! - zaszlochała znowu. - Kocham cię!
- Och, już dobrze. - uśmiechnął się lekko mimo wszystko. - Moja mała wiewióreczka... - szepnął i pocałował znów jej głowę. Tuliła się do niego mocno zaciskając palce na koszuli na jego plecach. Chyba naprawdę bardzo się bała. - Dziękuję, że mi to powiedziałaś.
- Nie chciałam ci nic mówić, bałam się, że mnie zostawisz, ale Dorcas powiedziała, że na pewno tego nie zrobisz.
- No i miała rację, prawda? A teraz spójrz na mnie. - spojrzała na niego. Uśmiechał się, ale w oczach wciąz widziała wściekłość. - Trzeba zmyć te dowody zbrodni z twoich ust... Chodź tu, maleńka... - szepnął i musnął jej usta czule. Był wściekły, ale w stosunku do niej był czuły i opiekuńczy jak zawsze. Wczepiła się w niego i pocałowała zaborczo. Po chwili chwiali się lekko w miejscu całując zapalczywie jakby mieli za chwilę umrzeć.
- Za ten stres jesteś mi teraz coś winna. - powiedział z cwanym uśmiechem.
- Że co?!
- No tak! O mało nie wyszedłem z siebie. Z resztą i tak potem zrobię z nim porządek, ale najpierw ty poprawisz mi humorek, kochanie.
- A jak? - uśmiechnęła się.
- Ty wiesz jak. - wyszczerzył się znowu. Lily popatrzyła na niego i zaczęła kręcił głową.
- Nie, Potter.
- Tak.
- Nie!
- Tak, zrobisz to.
- James!
- Lily! - zaśmiał się i pocałował ją znów. - Bo się jednak obrazę! - Lily zrobiła naburmuszoną minę. - Jest jeszcze dość wcześnie... - mruknął patrząc na zegarek. - Idź się przygotuj, a ja będe na ciebie czekał na siódmym piętrze.
Łypnęła na niego spode łba.
- Nie odpuścisz?
- Nie. - powiedział kręcąc głową śmiejąc się. Westchnęła.
Kiedy weszła naburmuszona do swojej sypialni dziewczyny podskoczyły do niej zdenerwowane.
- I co?
- Nic. - spojrzały na nią. Poszła do łazienki, przemyła twarz i wróciła.
- Jak to nic?
- No nic.
- Czyli?
- Czyli kochamy się, ale Potter to naprawdę... Uuuuch!
- Co?
- Powiedział, że za ten stres, który mu właśnie zafundowałam... W każdym razie właśnie udaję się z nim na siódme piętro w sprawie wykonania zadania, jakie sobie zażyczył jeśli wygra zakład. - Dorcas zaczęła śmiał sie w głos pokładając się na łóżku.
- Potter ze wszystkiego umie wyciągać dla siebie korzyści. - mruknęła Ann kręcąc głową.
- No. - zgodziła się Lily.- Zapakuję wszystko w torbę i przygotuję się na miejscu... Jeśli zażyczę sobie łazienkę to sie pojawi, co nie?
- Idziecie do Pokoju Życzeń? - zapytała podekscytowana Dorcas.
- Owszem. Jutro wszystko wam opowiem.
- No oczywiście! Myślisz, że byśmy ci darowały?! - Lily zaśmiała się w końcu.
- Ale jedno mnie martwi.
- Co?
- James jest wściekły. - spojrzała z zaniepokojoną mina na przyjaciółki.
- A dziwisz się? - to Ann usiadła po turecku i patrzyła na nią. - Ty byś się nie wściekła, gdyby pocałowała go jakaś panna?
- Oczywiście, że bym sie wściekła!
- No widzisz, więc nie dziw się jemu.
- Nie dziwię się, ale boję się, że coś zrobi Severusowi.
- Nie, no zabić go nie zabije.
- Nie o to chodzi. Boję się, że wymyślą znowu cos z Blackiem.
- To już nie twoje zmartwienie. Szykuj się, bo twój kochanek na ciebie czeka! - Dorcas zarechotała radośnie z miny Lily.
- James nie jest... moim kochankiem! - powiedziała purpurowiejąc.
- Jeszcze. - powiedziała sugestywnie Dorcas.
***
- Wyobrażacie to sobie?! - James niemal krzyczał latając w te i z powrotem po dormitorium zbierając różne rzeczy. Raz po raz wlatywał do łazienki i stamtąd do nich wrzeszczał. - Ten psi ochłap ośmielił się dotknąć moją Lily. Moją Lily! No zabiłbym go! - nikt się nie uśmiechał. Każdy miał poważną minę, a James był naprawdę wściekły i czuł, że jeszcze długo mu to nie przejdzie.
- Odpuść sobie, James, te nerwy. - powiedział zmęczonym głosem Remus. Przetarł przy tym twarz.- Poniosło go... Każdy ma uczucia, James. Ty i on ją kochacie, ona wybrała ciebie... Nie ma nic dziwnego w tym, że nie jest szczęsliwy z tego powodu...
- Darować sobie? Coś takiego?! - Potter wparował do sypialni jak rozjuszony byk. - Nigdy w życiu mu tego nie daruję! Jak raz z tym porządku nie zrobię, on cały czas będzie do niej przykładał swoje brudne ślizgońskie łapy! - wykrzyczał i wpadł z powrotem do łazienki. W głowie mu się to nie mieściło.
- James ma rację. Lily to jego dziewczyna. Tylko i wyłącznie jego, Śmiecierus nie miał najmniejszego prawa nawet na nią spojrzeć a co dopiero pchać się ze swoim jęzorem... bleeee! - udał że rzygnął.
- Weź nie opowiadaj nawet takich szczegółów, Łapo! - warknął James grzebiąc teraz za czymś w swoim kufrze.
- Dobrze, zgadzam się z toba, nie powinien tego robić, ale stało się. Nie zrobił jej nic złego... Po prostu, pocałował, to jeszcze nie koniec świata. James, zapanuj nad swoim temperamentem, bo jeśli zrobisz coś zanim pomyślisz, może się to źle dla ciebie skończyć. - odezwał się znów Remus patrząc uważnie na Pottera.
- Nie koniec świata, mówisz? - zaczął Potter ignorując resztę jego wypowiedzi. - Być może nie jest to koniec świata, ale i tak nie pozwolę by ją dotykał, rozumiesz? Tylko ja mam prawo do takich rzeczy! Boże, jak sobie pomyślę, że on ją tam... Cholera!
- Odzywa się w tobie urażone ego. - mruknął znów Remus patrząc na niego cały czas. - Każdy facet tak reaguje. Ale nie każdy z tego powodu morduje konkurenta. - zaznaczył.
- Konkurenta? Daj spokój, Remusie, jaki z niego konkurent w porównaniu z Jamesem? - zaśmiał się Black.
- Powiedziałem tylko jak sie przedstawia sprawa, Suriuszu. Tak się składa, że nawet jeśli Severus nie może być nawet najmniejszym konkurentem dla Jamesa to... z boku tak właśnie to wygląda. Ale na miejscu Jamesa naprawdę aż tak bym się nie przejmował. Lily jest wierna swojemu chłopakowi, a to co się stało wstrząsnęło nią do tego stopnia, że dziewczyny nie mogły wydobyć z niej niczego w pierwszej chwili. Dorcas mi opowiadała.
- Jak to nie mogły? - zapytał James stając w miejscu z peleryną niewidką w ręce.
- Normalnie. Była cała roztrzęsiona, powtarzała tylko, że cię zdradziła i że wyrzekniesz się przez to nawet tego, że ją znasz. - zarechotał cicho Remus. James nie wiedział co zrobić. Czy się śmiać czy dalej się wkurzać. Wybrał coś po między.
- Na początku tak pokracznie mi zaczęła to wszystko przedstawiać, że naprawdę myślałem, że przyprawiła mi rogi. Ale jak w ogóle w takich okolicznościach mogła sądzić, że ją zostawię to nie wiem.
- Przestraszyła się.
- Już ja się postaram, żeby ten wypierdek też się przestraszył. - powiedział mściwie James. - A ty mi w tym pomożesz, Black. Peter też. Ciebie nie pytam, Remusie, bo jak zawsze będziesz wygłaszał nam półgodzinne orędzie sprawiedliwości, a potem i tak pójdziesz z nami. - Remus zrobił krzywą minę.
- Bardzo śmieszne. - mruknął, ale uśmiechnął się. - Ale naprawdę uważam, że powinieneś to po prostu zostawić. Severus sam wie, że przekroczył granice.
- Wszelkie granice. - James odwrócił się do kumpla i spojrzał na niego z ognikami złości w oczach. - Lily jest dla mnie jak perła, czysta i nietykalna. I nie pozwolę, żeby to ścierwo brudziło ją... swoją gębą!
- Dobra, już dobra, i tak ci nie przemówię do rozsądku... - westchnął Remus i położył się na łózku.
- A tak w ogóle to gdzie ty się teraz wybierasz? - zapytał Black patrząc jak James ładuje do torby mapę i kilka różnych innych rzeczy.
- Do Pokoju Życzeń.
- Co, zażyczysz sobie, żeby Śmiecierus się tam pojawił by go zatłuc? - zarechotał.
- To nie jest śmieszne, Black! - syknął na niego.
- Oj, dobrze, dobrze. Więc?
- Umówiłem się tam z Lily.
- Oo! - zarechotał znowu. - Coś się święci. Będziesz ją odkażał? - znowu się zaśmiał. Potter tylko westchnął. Akurat te żarty go nie śmieszyły.
- Daj mu spokój, Syriusz. - mruknął Remus rozłożony na łózku.
- Dobra, dobra. Tak tylko mówię. - i rechoczac rzucił sie na swoje łóżko. - Przecież widze, że on świata poza nią nie widzi.
- Dobra, palanty, idę. Wrócę... - zamyślił się. - Nie wiem kiedy wrócę, ale wróce. - i wyszedł ku ogólnemu zdumieniu swoich kumpli.

2 komentarze:

Będę wdzięczna za każdy komentarz do posta. Wszystkie będą mnie znakomicie motywowały do dalszego pisania. :)